Nie tylko efekt czerwonej szminki

W czasach kryzysu ekonomicznego bardzo często słyszymy pojęcie „efekt szminki”. Zostało wymyślone przez prezesa koncernu Estée Lauder, Leonarda Laudera. Obserwując kryzys gospodarczy jesienią 2000 roku w Stanach Zjednoczonych, zauważył, że mimo pogorszenia się jakości warunków życia społeczeństwa, wzrasta poziom sprzedaży kosmetyków. Szczególnie dobrze sprzedają się… czerwone szminki. Stwierdził, iż kobiety, dysponując mniejszymi środkami, zastępują dobra luksusowe o dużej wartości, na przykład ekskluzywne torebki, dobrami równie luksusowymi, ale względnie tańszymi. Na potwierdzenie swojej tezy przedstawił dane z okresu wielkiego kryzysu w czasie międzywojnia oraz recesji w latach 90. w USA. Zanotowano wówczas wzrost sprzedaży kosmetyków oraz brak redukcji zatrudnienia w branży kosmetycznej. Dodatkowo drogerie i sklepy kosmetyczne otwierały kolejne punkty i odnotowywały gigantyczne przychody. Co ciekawe, efekt ten zadziałał w sytuacji kryzysu w wielu krajach odmiennych kulturowo.

Dlaczego tak się dzieje? Czemu, zamiast oszczędzać, wydajemy pieniądze i to w dodatku na produkty luksusowe? Zasadą działania tego zjawiska jest fakt, iż podczas kryzysu ekonomicznego ludzie nie rezygnują całkowicie z kupowania. Brak możliwości kupienia najdroższych domów, apartamentów czy samochodów, rekompensują sobie zakupem dobra mniejszej wartości. W przypadku mężczyzn mamy do czynienia ze wzrostem zakupu urządzeń elektronicznych, luksusowych kosmetyków, produktów spożywczych. Klienci z dużym portfelem chętniej pozwalają sobie wówczas na kupno drogich zegarków czy biżuterii.

Brak możliwości nabycia nieruchomości, wyjazdu na ekskluzywne wakacje powoduje chęć „pocieszenia się” kupnem luksusowego produktu, który wydaje się być w zasięgu ręki. Nabywając artykuł ekskluzywnej marki, zdajemy się nie dopuszczać do siebie myśli, że kryzys nas dotknął. I właśnie dlatego, tak jak w obecnej chwili, skoro nie możemy wyjechać za granicę, odwiedzić ulubionego hotelu ze SPA czy regularnie poddać się zabiegom u kosmetyczki, manicurzystki lub fryzjera, wiele kobiet zadowoli się kremem z najwyższej półki, lakierem do paznokci od Chanel, perfumami czy markowymi akcesoriami. Ich cena, nawet gdy są sygnowane dobrą marką, stanowi jedynie ułamek ceny drogiego wyjazdu do luksusowego hotelu czy zakupu kolejnego auta.

Zmiana preferencji konsumpcyjnych

Szminka to metafora. Kryzys powoduje radykalną zmianę naszych preferencji konsumpcyjnych. W ten sposób poprawiamy sobie humor i zmniejszamy dyskomfort wynikający z konieczności rezygnacji z niektórych przyjemności. Nie tracimy konsumpcyjnego głodu, sycimy się natomiast mniejszymi przyjemnościami. Kryzys skłania do zaciskania pasa, ale dla części społeczeństwa pas musi być nadal markowy. Najbogatsi będą biednieć w kryzysie, ale nie zamienią Chanel no. 5 na wodę perfumowaną firmy no name. Nie możemy powiedzieć, że kryzys nie dotknie wszystkich, ale już pierwsze dni kwarantanny pokazały wzrost sprzedaży alkoholi z wyższej półki czy zegarków. Świetnie idą też najbardziej luksusowe marki ubraniowe sprzedawane on-line.

Werner Jerke, kolekcjoner sztuki: Sztuka zawsze była biznesem. Była solidnym środkiem płatniczym już od czasów starożytności. Ludzie wymieniali dzieła sztuki na dobra doczesne, szczególnie kiedy pieniądze zawodziły. Weźmy Niemcy zaraz po II wojnie światowej. Ludzie workami nosili pieniądze, ale nikt im za nie chciał niczego sprzedać, a kiedy przynosili chłopom na wsi obrazy, dostawali za nie chleb, słoninę czy ziemniaki bez problemu.

Inwstowanie a koronawirus dobra luksusowe
Patek Philippe, Genewa, 1997 rok, Zegarek naręczny, złoto pr. 0,750, tarcza porcelanowa, cyfry rzymskie, nr referencji 5010/001, caliber 215
KAREA Gemstone Sparce, Warszawa

Długotrwała inwestycja

Spadek wartości złotówki, wzrost cen złota oraz bogata oferta inwestycji alternatywnych skłania do mądrego wydawania naszych oszczędności. Akcje, obligacje czy gotówka w obecnej sytuacji nie są bezpiecznym wyborem. Spośród sposobów dywersyfikację portfela inwestorów najbardziej kusi złoto. Jak już wspominałam, sztabki złota są formą inwestowania najmniej angażującą. Nie potrzeba też na ten temat wiedzy. Z kolei ci, którzy chcą kupić tanio, by sprzedać za jakiś czas wysoko, powinni zainteresować się rynkiem diamentów. Ale o tym następnym razem.

Bardzo dobrze ma się także rynek sztuki, który zaliczył w 2019 rekordowy rok. Nawet ostatnie tygodnie, w czasie rozpoczynającego się kryzysu, pokazały, że inwestycja w sztukę wciąż jest spokojną przystanią dla inwestorów. W innych dziedzinach słusznie mogą obawiać się spadków i zawirowań. Domy aukcyjne, galerie sztuki obracające malarstwem, rzeźbą, rzemiosłem czy biżuterią przeżywają oblężenie. Padają kolejne rekordy cenowe. Nawet inwestorzy giełdowi, którzy dotychczas nie interesowali się tą dziedziną, dziś lokują pieniądze tam, gdzie bezpieczniej.

Kupując dzieła sztuki, należy  pamiętać, iż nie należy oczekiwać natychmiastowego zysku. Wartość „klasyków”, także klasyków sztuki współczesnej, wzrasta powoli, z roku na rok. Aby taki obiekt sprzedać z zyskiem, potrzeba kilkunastu, a nawet kilkudziesięciu lat. Z kolei, w przypadku inwestowania w młodą sztukę, należy pamiętać, że można kupić ją niedrogo, ale prace danego artysty mogą nigdy nie osiągnąć większej wartości, poza dekoracyjną na naszej ścianie. W przypadku sztuki młodej dobrze jest uważnie śledzić poczynania twórcy, który nas interesuje. Inwestowanie w sztukę to coraz lepszy biznes, dający wiele przyjemności.

Beata Paluch

historyczka sztuki, ekspertka biżuterii dawnej, absolwentka SGH

na kierunku Podyplomowe Studia Zarządzania na Rynku Dóbr i Marek Luksusowych

Tradycja kolekcjonowania w Rosji jest bardzo głęboko zakorzeniona. Podupadła ona w czasie rządów komunistycznych i odrodziła się na nowo po 1991 r. Od tego czasu spragnieni antyków Rosjanie pojawiają się na rynku z jeszcze większymi środkami finansowymi pozwalającymi na wyeliminowanie konkurencji. Gromadzenie drogocennych precjozów i obrazów stało się modą bogacącego się społeczeństwa. Zamożni Rosjanie postawili sobie więc za cel zdobycie jak największej liczby dzieł sygnowanych znanymi i cenionymi nazwiskami, w tym głównie ze sztuki rodzimej. Pragnienie posiadania rosyjskich wyrobów skłoniło licytujących do licznych zgłoszeń i nadwyżek cenowych, które znacząco zmieniły wizerunek tych prac na arenie międzynarodowej. Sztuka rosyjska stała się ceniona i pożądana, przez co nabrała jeszcze bardziej luksusowego charakteru.

W dziedzinie złotnictwa, największym powodzeniem cieszą się złote jaja stworzone w pracowni Petera Carla Fabergé. Jak podaje Wojciech Konończuk w swoim artykule opublikowanym na łamach dwumiesięcznika ,,Nowa Europa Wschodnia”:

Wisior Fabergé na modelce.

„[…]„patriotycznym” nabytkiem wykazał się Wiktor Wekselberg, jeden z akcjonariuszy koncernu naftowego TNK-BP, który w 2004 r. na aukcji Sotheby’s wykupił od rodziny Forbesów kolekcję jaj Fabergé. […] Wekselberg za „jedyne” sto dziesięć milionów dolarów stał się właścicielem aż jedenastu jaj Fabergé. Jego fundacja oświadczyła, że ich wykupienie to „powrót do Rosji cennych przedmiotów kultury, wywiezionych za granice kraju w XX w. Innym miłośnikiem Fabergé jest Aleksander Iwanow, który w 2007 r. kupił jajo z kolekcji Rothschildów za „jedyne” 18,5 miliona dolarów. Ten mało znany biznesmen dorobił się na sprzedaży komputerów w końcu lat 80. XX w., a następnie zajął się handlem antykami. Dzisiaj jest posiadaczem największej na świecie prywatnej kolekcji dzieł Fabergé i innych zabytkowych wyrobów jubilerskich, której wartość szacowana jest na co najmniej dwa miliardy dolarów.”

Wiktor Wekselberg, akcjonariusz koncernu naftowego TNK-BP, za „jedyne” sto dziesięć milionów dolarów stał się właścicielem aż jedenastu jaj Fabergé!

Rozkwit działalności pracowni Fabergé przypada na czas panowania Aleksandra III. Pracownia stała się jedną z najbardziej charakterystycznych i cenionych firm jubilerskich na świecie. Na przełomie 1884/1885 r. car zamówił złote jajko dla carycy Marii Fiodorownej. Wykonane ze złota pokrytego białą emalią skrywało żółtko, w którym zamknięta była złota kura. W niej zaś ukryty był kosztowny rubinowy wisior. Ten oryginalny prezent wielkanocny rozpoczął nową tradycję na dworze Romanowów. Drogocenne carskie jajo nazwane Jajkiem z kurką stało się złotniczą sensacją i zauroczyło Rosjan. Aleksander w następnych latach zamówił kolejne wielkanocne klejnoty, co przyczyniło się do powstania dziesięciu znakomitej klasy wyrobów złotniczych: Jajka z kurką i szafirowym wisiorem w 1886 r., Trzeciego jajka carskiego w 1887 r., Jajka z rydwanem ciągniętym przez cherubinka w 1888 r., Jajka nesesera w 1889 r., Jajka z widokami duńskich pałaców w 1890 r., Jajka z miniaturą okrętu „Pamięć Azowa” w 1891 r., Jajka z diamentową kratką w 1892 r., Jajka kaukaskiego w 1893 r. i Jajka renesansowego w 1894 r.

Jajka Fabergé
Fabergé, jajka carskie kolejno od lewej: Jako z kurką, 1885; Trzecie jajko carskie, 1887;
Jajko z diamentową kratką, 1892, Jajko z obrotowymi miniaturami, 1896; Jajko z konwaliami,
1898, Jajko z pnącymi różami, 1907; poz. kat. IX.9.

Idąc w ślady ojca, car Mikołaj II również zlecał wykonanie podobnych prezentów dla swoich matki i żony. Tym sposobem od 1895 do 1917 r., z wyjątkiem pogrążonych w wojnie lat 1904–1905, z okazji świąt wielkanocnych w pracowni Fabergé każdorazowo powstawały dwa drogocenne jajka, świadczące o carskim majestacie. Mistrz Piotr Karol (1846–1920) zdobył zaszczyt i tytuły złotnicze dworu Romanowów. Cieszył się tak wielkim uznaniem i zaufaniem, że jego projekty realizowane były często bez konsultacji z carem. Sława zapewniała mu stałe zlecenia od najwybitniejszych i najznamienitszych postaci imperium. Kreatywność i kunszt wykonania jaj sprawiły, że zapragnęła ich cała Europa. W latach 1898–1904 Fabergé wykonał na zlecenie Aleksandra Kelcha wielkanocne podarunki nieodbiegające wirtuozerią i kosztownością od carskich. Siedem znakomitych jaj zamówionych przez rosyjskiego milionera wykonano jako podarek dla żony, Barbary Kelch. Forma ta stała sie tak popularna, że zaczęto wytwarzać miniaturowe jaja w formie zawieszek i wisiorów. Szybko zaczęły je naśladować inne pracownie. Mimo rozwiązania firmy Fabergé z powodu ciężkiej sytuacji w kraju na początku XX w., jaja wytwarzane są do dziś.

Urlop urlopem, a biżuteria od lat znajduje mnie sama… Czy wiecie co to jest? I skąd pochodzi ten rodzaj biżuterii? Z Chorwacji, a dokładniej z Rijeki – największego chorwackiego portu handlowego. To morčić, czyli mała figurka Maura w turbanie. Niegdyś motyw ten występował tylko w kolczykach. Obecnie zdobi wisiorki, broszki, szpilki do krawata, spinki do mankietów a naprawdę w tym momencie wszystkie rodzaje biżuterii. Występuje w wielu wersjach, od tanich emaliowanych czarno-białych emaliowanych główek, po drogie antykwaryczne egzemplarze zdobione kamieniami szlachetnymi, koralami i wielobarwną emalią.

Chorwacka biżuteria ludowa z motywem Maura

Ale po kolei, skąd wziął się ten motyw i co oznacza? Morčić to chorwacka biżuteria ludowa i jeden z najbardziej rozpoznawalnych symboli Rijeki, zatoki Kvarnerskiej i chorwackiego wybrzeża. Oprócz celów estetycznych i dekoracyjnych biżuteria ta była również widocznym znakiem tożsamości, przynależności do miasta, jego licznych działań i wydarzeń, symbolem Międzynarodowego Karnawału w Rijece. Zaś od 1991 roku uznano go za maskotkę tego miasta. To symbol szczęścia chorwackiego wybrzeża.

Legenda wiąże początek tych przedstawień z wyzwoleniem od oblężenia tureckiego w XVI wieku, gdzie według przekazów dużą rolę odegrały kobiety. Zaś mężczyźni z wdzięczności postanowili ofiarować im w prezencie kolczyki przedstawiające najeźdźców, zmuszonych przez nie do ucieczki. Bardziej prawdopodobne jest to, że zaczęto wyrabiać je w XVII lub XVIII wieku. Były to tańsze kopie popularnych w Wenecji figurek, wysadzanych drogimi kamieniami. Wkrótce na Półwyspie Istria zaczęto uważać, że przynoszą szczęście. Od tego czasu ich wyrobem zaczęli zajmować się złotnicy.

Symbol Rijeki - morčić figurka Maura

Biżuteria z popiersiem Maura w turbanie jest dziś noszona przez 70% miejscowych kobiet, niezależnie od ich statusu społecznego i narodowości w wieloetnicznej Rijece. Dzisiejsze figurki pokryte są ceramiczną glazurą, zaś na indywidualne zamówienie można je dekorować kamieniami szlachetnymi. Figurkę można również kupić jako niezależną rzeźbę w różnych rozmiarach. Jest to wyjątkowa pamiątka nawiązująca do historii, stąd wielu turystów kupuje ją jako souvenir dla siebie lub swoich bliskich.

Także w dziale antyków, designu, a nawet na stoiskach ze sztuką starożytną można było zobaczyć gabloty pełne jubilerskich prac.

A La Vieille Russie

Do największych wystawców Antique należeli: A La Vieille Russie, jak również galeria z Fifth Avenue z Nowego Jorku specjalizująca się w amerykańskiej i europejskiej biżuterii dawnej. Główną jednak dziedziną ich zainteresowań są rosyjskie dzieła sztuki. Są to głównie objet d’art, zdobione kamieniami szlachetnymi i emalią, tabakierki oraz przedmioty pochodzące ze sławnej pracowni jubilerskiej Carla Fabergé. Kolekcja przygotowana na Europejskie Targi Sztuk Pięknych w Maastricht zachwycała miłośników XIX-wiecznej rosyjskiej sztuki. Poza niewielkimi rozmiarów figurkami rzeźbionych w kamieniach ozdobnych, gałązkach kwiatowych, można tam było zobaczyć srebrne pudełka na zapałki w kształcie słonia, emaliowane wisiorki w kształcie jajek, a także okazałe kolie wysadzane perłami i diamentami, niezwyklej urody kolczyki czy ramki na zdjęcia dekorowane emalią na giloszu.

Stoisko nowojorskiej galerii A la Vieille Russie

A La Vieille Russie w swojej ekspozycji skupia się przede wszystkim na jubilerskich dziełach tworzonych dla i na zlecenie rodziny carskiej. „Pragniemy pokazać przepych, wyrafinowanie projektu, jakość i oszałamiające piękno zabytkowej biżuterii” – mówi Mark Schaffer, wspólnik firmy. O randze tej galerii świadczy fakt, iż biorą oni udział w TEFAF już ponad ćwierć wieku.

Wartski

Kolejną galerią wyspecjalizowaną w tego rodzaju obiektach była londyńska firma Wartski. Założona została w północnej Walii w 1865 roku przez Morrisa Wartskiego, który zakupił część kolekcji biżuterii i rzemiosła skonfiskowanej carskiej rodzinie przez bolszewików po rewolucji 1917 roku. Każdy obiekt olśniewał fascynującą historią, a wiele z nich wciąż znajdowało się w oryginalnych pudełkach, które same w sobie są już dziełami sztuki.

Siegelson

Siegelson to kolejna światowej sławy galeria oferująca rzadkie kolekcjonerskie klejnoty. Lee Siegelson dystrybuuje najpiękniejszą kolekcję kultowej biżuterii z XX wieku, przyciągając najlepszych klientów. Paryski „Vogue” ogłosił „Lee Siegelson, New Yorks King of Jewelry”. Poprzez wypełnienie luki między sztuką XIX wieku, a współczesnym designem Siegelson skupia na sobie uwagę nowego pokolenia międzynarodowych nabywców. Vivienne Becker napisała niedawno w „Financial Times”, że marka prezentuje biżuterię antyczną i z dawnych epok w nowoczesnym kontekście. Uświadamia ona swoim odbiorcom, że może ona pasować do dzisiejszych mody i stylu.

Nowy wystawca: Symbolic & Chase

Warto wspomnieć także o nowym wystawcy na tegorocznych TEFAF w dziale antyków: Symbolic & Chase. Ich pasja przejawia się poprzez wyjątkową biżuterię i przedmioty artystyczne. Marka kładzie nacisk na edukację i badania. Docenia kontekst, w którym został stworzony klejnot. Symbolic & Chase prezentuje dawne i współczesne dzieła w nowatorski sposób, przystępując do ważnego dialogu między nowoczesnością a tradycją.

Długo można by było jeszcze przedstawiać firmy, które w swojej ofercie miały niepowtarzalną biżuterię. Wymienię tylko ich nazwy: A. Aardewerk Antiquair Juwelier, Véronique Bamps, Epoque Fine Jewels, FD Gallery, Hancocks, S J Phillips Ltd. A także Somlo London (zegarki), Marjan Sterk Fine Art Jewellery, VKD Jewels, Deborah Elvira, Kallos Gallery. Z kolei w dziale designu biżuterię wystawiła galeria Diedier LTD. Zajmuje się ona sprzedażą biżuterii artystycznej takich twórców, jak Afro Basaldella (1912–1976), Georges Braque (1882–1963), Salvador Dali (1904–1989), André Derain (1880–1954) czy Claude Lalanne (ur. 1924). Ich dzieła sprzedawane były za kwoty od 15 000 do 90 000 euro.

Małe arcydzieła – duże kwoty

Kończąc temat biżuterii na targach TEFAF, warto wspomnieć, za jakie kwoty sprzedawano przedmioty. Galeria Symbolic & Chase na biżuterii zarobiła prawie 2 miliony dolarów. Kwotę tą uzyskała za parę kolczyków JAR z diamentami i naturalnymi perłami z 2010 roku oraz diamentową broszkę Sabba, również z naturalnymi perłami z 2014 r. Warto zaznaczyć, że brosza została sprzedana już podczas dwóch pierwszych przedpremierowych dni targów! Van Cleef & Arpels poinformował z kolei o sprzedaży naszyjnika z odpinanym klipsem. Wykonano go z żółtego, różowego i białego złota, dekorowanego żółtymi szafirami, ametystami i diamentami. Wartość tej sprzedaży to 352 000 euro.

Fot.: Beata Paluch; materiały prasowe TEFAF Maastricht

Pełną wersję artykułu można przeczytać w „Zegarkach & Biżuterii” 2019, nr 178 (2/2019), s. 32–35.

Maastricht to położona nad rzeką Mozą stolica prowincji Limburgia i prawdopodobnie najstarsze miasto w Holandii. W połowie marca staje się ono najważniejszym centrum artystycznym, do którego zjeżdżają z całego świata przedstawiciele największych domów aukcyjnych, galerii i antykwariatów oraz wielbiciele sztuki. Dzieje się tak za sprawą TEFAF, czyli The European Fine Art Fair (Europejskie Targi Sztuk Pięknych), które odbywają się nieprzerwanie w Maastricht od 1988 roku. Jak co roku w Maastricht Exhibition & Congress Centre, czyli Centrum Wystawienniczo-Kongresowym MECC. Najczęściej powtarzającym się zdaniem na ich temat w prasie czy na portalach branżowych jest informacja, iż są one uważane za najważniejsze i największe z europejskich targów sztuki. To właśnie one wyznaczają standardy na rynku w zakresie promocji i sprzedaży antyków oraz designu. W tym roku impreza była otwarta dla publiczności w terminie od 16 do 24 marca.

Biżuteria na Europejskich Targach Sztuk Pięknych

Targi podzielone są na osiem działów i oferują zwiedzającym obiekty z następujących dziedzin sztuki: Ancient Art, Antiques, Design, La Haute Joaillerie, Modern, Paintings, Paper i Tribal. Jednak nas najbardziej interesował dział biżuterii. La Haute Joaillerie liczył zaledwie 6 stanowisk. Mówimy tutaj jednak o takich wystawcach jak: Van Cleef & Arpels (stoisko 144) czy Hemmerle (s. 141). Prace tej ostatniej firmy jubilerskiej z Monachium charakteryzują się nowatorskimi połączeniami materiałów, a jednocześnie wielkim szacunkiem dla rzemiosła i jakości. Każdy obiekt wykonany jest ręcznie.

Korytarze hali wystawienniczej MECC ozdobiono konstrukcjami, na których stały niezliczone wazony z kwiatami. Stwarzało to wrażenie spaceru po wiosennym ogrodzie.

Kolejny wystawca w tym dziale (stoisko 142) to londyńska firma jubilerska G – należąca do Glenna Spiro. Specjalizuje się on w biżuterii wykonanej z tytanu, łącząc ten metal mistrzowsko z rzadkimi i świetnej jakości kamieniami szlachetnymi. Inny wystawca to Otto Jakob (stoisko 147). Zafascynowany etruskimi, celtyckimi i hellenistycznymi dziełami sztuki złotniczej, nauczył się dawnych technik dzięki traktatom Pliniusza Starszego i Benvenuta Celliniego. Zatrudnia w swojej pracowni w Karlsruhe 10 mistrzów złotnictwa, a produkcję swojej firmy ogranicza do około 100 sztuk rocznie.

Innowator – Wallace Chan

Wallace Chan (s. 145) to twórca innowacyjnej biżuterii pod względem narzędzi, technik i materiałów, które wykorzystuje w swoich małych dziełach sztuki. Pasja Chana do sztuki, natury i technologii wpłynęła na tworzenie jedynej w swoim rodzaju biżuterii. Opanował technikę produkcji biżuterii z tytanu, wynalazł iluzoryczną trójwymiarową technikę rzeźbienia, tzw. Wallace Cut. Kolejnym jego osiągnięciem jest opatentowanie technologii zwiększania jasności jadeitu. Stworzył również metodę oprawy kamieni szlachetnych bez metalowych łapek. Ostatnio zaś porcelanową formę pięciokrotnie mocniejszą od stali, czyli The Wallace Chan Porcelain.

Wallace Chan, Hera, brosza i pierścionek wykonane z tytanu, metodą The Wallace Chan Porcelain w 2018 r.

Wallace Chan, Hera, brosza i pierścionek wykonane z tytanu, metodą The Wallace Chan Porcelain w 2018 roku.

Nowy wystawca – Cindy Chao

Nowym wystawcą w dziale biżuterii była Cindy Chao (stoisko 139). Jej wyjątkowe, niemalże rzeźbiarskie kolekcje biżuterii są cenione i poszukiwane przez prywatnych kolekcjonerów. Interesują się nią także prestiżowe domy aukcyjne, takie jak Christie’s, Sotheby’s i Philips. Charakterystyczne dla Chao arcydzieła z kolekcji Black Label łączą najrzadsze i najlepsze w swojej jakości kamienie szlachetne z nowoczesnymi wzorami. O klasie biżuterii Chao świadczy fakt, iż jej projekty można podziwiać w muzeach, na aukcjach, prywatnych wystawach na całym świecie. Można je także zobaczyć w ekskluzywnym prywatnym salonie marki w Hong Kongu.

Cindy Chao, architektoniczny naszyjnik ze szmaragdów, z linii 2019 Black Label Masterpiece

Cindy Chao, architektoniczny naszyjnik ze szmaragdów, z linii 2019 Black Label Masterpiece, dekorowany diamentami o barwie białej oraz fancy, szafirami, perłami, wykonany z białego złota 18 K.

Fot.: Beata Paluch KAREA Gemstone Space; materiały prasowe TEFAF Maastricht

Pełną wersję artykułu można przeczytać w „Zegarkach & Biżuterii” 2019, nr 178 (2/2019), s. 32–35.

Jak 16 grudnia 2018 roku podało CNN, w Kanadzie wydobyto największy żółty diament Ameryki Północnej. Znaleziono go w kopalni w północno zachodniej części kraju. Wyróżnia go spośród dotychczas znanych żółtych diamentów nie tylko wielkość, ale także żółta barwa. Diament ma 552 ct i 3,5 cm długości oraz liczy sobie jedynie kilka miliardów lat… Jeszcze nie podano wartości tego znaleziska. O znalezieniu diamentu poinformowała spółka Dominion Diamond Mines.

Najwiekszy żółty diament Ameryki Północnej
Największy żółty diament Ameryki Północnej